Pewnego dnia na trójstyku granic Polski, Litwy i Rosji pojawił się poważny problem matematyczno-geograficzny, który wyjątkowo
zirytował stronę rosyjską. A zaczęło się od tego, że pewien litewski kartograf podczas dokładnych pomiarów zauważył coś
ciekawego:
„Ej, zobaczcie! Na naszym trójstyku Rosja ma najmniejszy kąt. Polska dostaje szeroką, piękną przestrzeń, Litwa trzyma się solidnie,
a Rosjanom zostaje kąt, w którym ledwie można ustawić namiot!”
Wieść ta rozeszła się lotem błyskawicy, a rosyjski urzędnik graniczny Iwan Prawiednikow natychmiast poczuł, że honor
Wielkiej Rosji został urażony. Nie mogło być tak, żeby kraj o największej powierzchni na świecie otrzymał najmniejszy
kawałek kąta na skromnym trójstyku! Iwan zwołał komisję i rozpoczęło się wielkie rosyjskie oburzenie.
Na polskiej stronie w tym czasie siedziała spokojnie grupa turystów z bigosem, a przewodnik Janek kiwał głową:
„A nie mówiłem? Z nimi zawsze coś nie tak. Dostali kawałek świata i narzekają.”
Po stronie litewskiej ludzie z uśmiechem podziwiali rzeźby i delektowali się cepelinami. Ktoś nawet zażartował:
„Może Rosjanie myślą, że kąt można powiększyć siłą woli?”
Tymczasem Rosjanie postanowili działać. Przyjechała delegacja z Moskwy z teczkami pełnymi papierów i rozrysowanymi mapami.
Najbardziej narzekali na to, że ich kąt ma około 30 stopni, podczas gdy Polska ma prawie 120, a Litwa pozostałe 110. Gdy rosyjski
delegat Wasilij zaczął przemówienie, podniósł się na palce, wycelował palec w niebo i wykrzyknął:
„To skandal! My, Rosjanie, potrzebujemy więcej kąta! Czy Wielka Rosja może mieć mniej niż Litwa i Polska? Nie zgadzamy się!
Kąt należy do nas!”
Polacy spojrzeli po sobie z lekkim politowaniem.
„Kąt? Chyba im coś się odkleiło od globusa...” - mruknął Janek.
Litwini zachowali zimną krew. Jeden z nich, znany ze sprytu przewodnik Vytautas, wyszedł do Rosjan i zapytał:
„A co wy z tym kątem zrobicie? Zbudujecie sobie tam cerkiew? Czy po prostu pod namiotem będziecie stać i myśleć o stabilności?”
Rosjanie, obrażeni, nic nie odpowiedzieli, ale i tak postanowili powiększyć swoją część. Przynieśli łopaty, koparki i zaczęli kopać.
Zamierzali „wypchnąć” kawałek ziemi w stronę Polski i Litwy, żeby zyskać większy kąt. Oczywiście nic z tego nie wyszło - geografia,
niestety, nie chciała współpracować. Z każdym kopaniem robili sobie tylko większy dół, który po chwili zamienił się w wielką
kałużę błota.
Turyści po polskiej stronie zaczęli się śmiać:
„No, teraz to mają swój kąt, ale chyba do przemyśleń - w błocie!”
Litwini dorzucili, żartując:
„Niech mają! Przecież wielkie rzeczy zaczynają się od małych kątów, prawda?”
Rosjanie zrozumieli, że nie pokonają praw geometrii. Iwan, stojąc po kolana w błocie, wydał oświadczenie:
„Rosja nie potrzebuje więcej kąta, bo Rosja ma... więcej godności!”
W odpowiedzi bocian, który krążył nad trójstykiem, zaklekotał z politowaniem i przeniósł się na polską stronę, gdzie czekał na niego talerz bigosu. Rosjanie wrócili do siebie, obiecując, że kiedyś wynajdą sposób na „geometryczną sprawiedliwość”. Tymczasem Polacy i Litwini wspólnie świętowali przy ognisku, wymieniając się przepisami na pierogi i cepeliny.
Morał? Z kątem czy bez kąta - lepiej mieć w zanadrzu trochę dobrego jedzenia, poczucie humoru i odrobinę zdrowego rozsądku.